Bestseller TRŁ

Co pin to zachwyt! Fenomenalne akcesoria od Marceliny Jarnuszkiewicz

Piny, czyli “przypinki” są gadżetem znanym od lat. Ilu z nas nie miało takiej z twarzą ulubionego bohatera z bajki, czy muzycznego idola? Chyba wszyscy pamiętamy najsłynniejszą kolekcję przypinek naszego byłego prezydenta, które nosił w klapie swojej marynarki, manifestując poglądy religijne. Ponoć pierwsza z nich była prezentem. Dzisiaj pokażemy Wam zgoła inne piny-prezenty.

Te piny tworzy od dwóch lat artystka Marcelina Jarnuszkiewicz. Znana ilustratorka i projektantka, posługująca się delikatną kreską i rozpoznawalnymi przedstawieniami natury, teraz postanowiła zmierzyć się z formą, która dzięki niej stała się nie tylko emblematycznym znaczkiem, ale i elementem biżuterii. Piny Marceliny to przeniesienia ilustracji do przestrzeni mody. Wcześniej artystka rysowała bezpośrednio na ubraniach, często specjalnie pod tym kątem projektowanych.

Misternie, ręcznie wykonane piny, to zbiór różnych zwierząt i żyjątek, które napotkać możemy zarówno w lesie, na polu jak i na własnym balkonie. Mamy zatem świnkę, stonkę ziemniaczaną, borsuka, czajkę, wiewiórkę. Mamy też owady o urokliwych nazwach jak wojsiłka, słonik orzechowiec czy krawiec głowacz wprost zaczerpnięty z wiersza o chrząszczu ze Szczebrzeszyna, który brzmi w trzcinie.

Każde ze stworzeń Marceliny jest wykonane w technice emalii. Ta znana od starożytności technika polega na podziale pina na komórki odzwierciedlające rysunek i wypełnienie ich kolorowym materiałem. Emalia była popularną techniką do produkcji starożytnych fibul, czyli zapinek i agraf, służących do spinania szat, stosowana powszechnie już od epoki brązu. Jarnuszkiewicz proponuje trzy wersje kolorystyczne swoich zwierzaków: czarne, białe i czerwone. Uzupełniają je również ręcznie wykonane kolczyki z 24-karatowego złota.

Każdy wzór artystka komentuje prywatnymi lub encyklopedycznie zredagowanymi autorskimi historiami. Na przykład u świni czytamy: „Kiedyś na wsi nasi sąsiedzi pożyczyli nam najprawdziwszą ŚWINIĘ. Mieszkała w starym chlewie przy naszym wakacyjnym domu jak królewna, zupełnie sama. Karmienie jej było z początku przerażające (świnia była OGROMNA), ale świnka szybko nauczyła się, jak nas obłaskawić. Kiedy tylko pojawiałyśmy się z kolacją truchtała w daleki kąt chlewka i grzecznie czekała śledząc bieg wydarzeń. Dopiero po naszym wyjściu spokojnie podchodziła do korytka i zjadała swoją kolację.”

Marcelina odnosi się do swoich ilustracyjnych bohaterów ze świata przyrody mówiąc o tym, że „nie ma pina, którego bohater by mnie w jakiś sposób nie zachwycił. Zachwyt jest tu słowem kluczowym, bo ciężko inaczej opisać tę emocję. Lebioda jest zachwycająca bo rośnie na betonie i można z niej zrobić spoko sałatkę. Złotooki są zachwycające bo są piękne, wszędobylskie i jako jedne z niewielu owadów odwiedzają nas zimą. Moim celem jest to, aby każdy pin budził zachwyt. A że, przyroda raczej nie przestanie mnie zachwycać, to i nowych wzorów pinów nie zabraknie.”

Proponowane tak rozmaite gatunki nasuwają ciekawe zestawienia, aż ma się ochotę mieć ich kilka na raz. Na przykład borsuka, żuka gnojowego i raniuszka. Z całego kalejdoskopu zwierzaków można stworzyć osobno swoją spersonalizowaną hodowlę, farmę albo terrarium.

Minimalistyczne formy są w ostatnich latach wyjątkowo popularne. Połączenie warsztatowej techniki i rysunku w biżuterii są wyrazem kunsztu i czynią z pinów nie tylko ozdobę, ale też obiekt kolekcjonerski. Miło się myśli i wspomina gadżety tak znane i rozpowszechnione w latach 80. i 90., które z biegiem lat weszły nie tylko w obieg popularny, ale też jubilerski i kolekcjonerski.

Poza działalnością ilustratorską Marcelina jest też ogrodniczką-amatorką. Aż się prosi zatem, aby kolejna kolekcja odnosiła się do pola, działki czy tak ostatnio popularnych przydomowych ogródków. Zważając, że pierwsza kolekcja została utytułowana nagrodą Must Have na Łódź Design Festiwal w 2019 roku szanse na realizację kolejnej edycji kolekcji są bardzo duże. Czekamy!